- Rodzice Cię szukają - zerknęła na niego kątem oka. Uśmiechał się. Patrzył w niebo i liczył gwiazdy, z nadzieją, że któraś z nich spadnie i będzie miał szanse na życzenie. Robił tak co wieczór.
- Alyson? - Zwrócił się w kierunku brunetki.
- Tak?
- Obiecasz mi coś? - Zapytał. Przytaknęła. - Obiecaj, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Choćby nie wiem co się stało, ja nigdy nie odejdę. Zawsze będę obok. - Zapewnił.
- Obiecuję - szepnęła.
- Nigdy od niczego nie uciekaj i o nic się nie martw. Zawsze będę Cię chronił - uśmiechnął się lekko do niej i musnął jej czoło.
On już wtedy wiedział...
- A może to on? - Justin szturchnął ją delikatnie łokciem, aby wybudzić z transu.
- Kto?
- John - uniósł brwi - To jego sprawka. Zrobił to specjalnie. Może to jedyna rzecz, jaka sprawi, że się uśmiechniesz. - Szepnął do jej ucha.
- Dlaczego mówisz o nim jakbyś wiedział co on by zrobił i co by powiedział? - Odwróciła głowę i napotkała jego oczy, które tak intensywnie wpatrywały się w jej.
- Bo ty piszesz o nim tak, jakby nadal żył.
- Bo żyje - zapewniła, spuszczając wzrok. - W moim sercu i w mojej głowie - uśmiechnęła się lekko na samą myśl o bracie.
Chwycił jej podbródek i uniósł ku górze.
- Pierwszy raz się uśmiechnęłaś - zauważył. - Czy to nie wystarczający dowód? - uniósł brwi, oczekując szybkiej odpowiedzi. Ale Alyson wyrwała się z jego uścisku, rzucając mu gniewne spojrzenie, cofnęła się kilka kroków i usiadła na zimnym asfalcie. Cisza trwała między nimi bardzo długo.
Dlaczego Justin Bieber widzi w niej szczegóły, których nawet nie widział jej brat, którego kochała ponad wszystko na świecie?
Dlaczego Alyson Carter działała na niego jak jeszcze nikt inny? Dlaczego sprawiała, że żył w zupełnie innym świecie? Mogłaby robić dużo dobrych rzeczy, mogłaby żyć pełnią życia, mogłaby osiągnąć sukces. A tym czasem siedzi w tym mieście nie mając żadnych zamiarów się stąd ruszyć.
Chłopak podszedł i usiadł blisko niej. Alyson położyła się, nie odrywając wzroku od gwiazd.
Chłopak podszedł i usiadł blisko niej. Alyson położyła się, nie odrywając wzroku od gwiazd.
Czego on od niej chciał? Po co zawraca sobie nią głowę? I to jeszcze w inny sposób, niż każdy z chłopaków, których poznała? Czasami chciała cofnąć czas i zapobiec wszystkiemu co było złe. Chciała znów być tą energiczną i pełną życia dziewczyną. I być może byłaby taka do tej pory, gdyby nie fakt, że brat wpakował się w takie gówno, za które jej również przyszło płacić.
Ale to nie jest czas na zadawanie tych niepotrzebnych pytań, na które i tak nie poznamy odpowiedzi. Nigdy(?)
- Dlaczego nigdy nie zadajesz pytań? - Spojrzał na nią, unosząc brwi.
- Bo mnie nie obchodzisz - zironizowała, przymrużając oczy.
- Czemu nie może być między nami normalnie?
- Bo ja nie jestem normalna, Justin - szepnęła, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. Alyson zawsze wiedziała, że bardzo różni się od swoich rówieśników, ale nigdy nad tym nie rozpaczała. Ten fakt nawet ją uszczęśliwiał.
Ale to nie jest czas na zadawanie tych niepotrzebnych pytań, na które i tak nie poznamy odpowiedzi. Nigdy(?)
- Dlaczego nigdy nie zadajesz pytań? - Spojrzał na nią, unosząc brwi.
- Bo mnie nie obchodzisz - zironizowała, przymrużając oczy.
- Czemu nie może być między nami normalnie?
- Bo ja nie jestem normalna, Justin - szepnęła, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. Alyson zawsze wiedziała, że bardzo różni się od swoich rówieśników, ale nigdy nad tym nie rozpaczała. Ten fakt nawet ją uszczęśliwiał.
Poczuła, że jej powieki robią się strasznie ciężkie i nie czekając dłużej - zamknęła je. Justin położył się tuż obok niej. Bacznie studiował jej twarz i kiedy usłyszał ciche pochrapywanie wydobywające się z jej ust, uśmiechnął się lekko.
~&~
Na dworze wciąż panował mrok a miasto było jedynie oświetlane przez latarnie.
Powoli uniosła powieki ku górze i wzdrygnęła się, czując coś ciepłego pod sobą. Podniosła głowę i kiedy zorientowała się, że spała na torsie Justina, zakryła usta dłonią.
- Wstawaj - warknęła, szarpiąc jego rękę. Chłopak mruczał coś pod nosem, aż w końcu otworzył oczy, ziewając cicho.
- Jesteś nienormalny?
- Co? - Uniósł brwi, podbierając się na łokciach.
- Jest noc. I nie wiem czy wiesz, ale zamiast próbować wydostać się stąd, po prostu zasnąłeś! - Oburzyła się, wyrzucając ręce w powietrze.
Justin zaśmiał się, widząc jej wyraz twarzy. Uniósł się do pozycji siedzącej.
- Nie, to Ty zasnęłaś - wzruszył ramionami, wstając - Poza tym, jest wyjście.
- Nie, nie ma
- Jest
- Nie ma! Drzwi są zamknięte, idioto! - Syknęła, wskazując ręką na metalową klamkę.
- Nie chodzi mi o drzwi - Mówił, najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją.
Obrócił się i ruszył z miejsca, podchodząc do drewnianej klapy. Chwycił srebrną, okrągłą rączkę i mocno za nią pociągnął. Klapa wydała charakterystyczny dźwięk i uniosła się ku górze.
- Jakim cudem jej nie zauważyłam? - Zapytała, podchodząc bliżej. Justin wzruszył ramionami.
Schyliła się i zamiast zupełniej czarnej dziury, zauważyła starą, zardzewiałą drabinę.
- Chyba żartujesz - prychnął Justin, kiedy spojrzała na niego jednoznacznie.
- Ja nie mam zamiaru spędzić tu ani chwili dłużej - wzruszyła ramionami i usiadła, spuszczając nogi w dół, wzdłuż dziury.
Chwyciła drabinę po bokach i postawiła stopę na pierwszym szczebelku.
- Czekaj! - chłopak próbował zatrzymać ją na siłę. - Mam klaustrofobie - wysyczał.
- Co mnie to obchodzi, Bieber - warknęła, stawiając kolejne kroczki. Justin westchnął ciężko i patrzył na wyczyny dziewczyny, podpierając ręce na kolanach.
- Nie zrobię tego - wzruszył ramionami i zobaczył, że głowa dziewczyny całkiem znika z pola widzenia. - Kurwa,kurwa,kurwa - syknął do siebie i odwrócił swoją sylwetkę, chwytając się drabiny - Zapłacisz mi za to - krzyknął w dół.
Niepewnie stawiał stopy na pojedynczych, zardzewiałych szczebelkach.
- Nawet nie wiesz dokąd to prowadzi - wykrzyczał, będąc co najmniej 7 schodków przed nią. Nie usłyszał odpowiedzi ze strony dziewczyny. Kurczowo trzymał się śliskiej drabiny, oddychając głośno. Z jego ust co chwile wypadały jakieś przekleństwa, sygnalizujące o jego zdenerwowaniu.
Będąc już przy samym końcu, przymknął powieki i zsunął nogi w dół. Puścił rękoma szczeble i zeskoczył.
- Cholera - syknął.
- Dłużej się nie dało? - Spytała, siedząc na czerwonym foteliku i ziewając niecierpliwie.
Justin rozejrzał się po dużym, ciemnym pomieszczeniu. Wszędzie były takiego samego wyglądu krzesełka, a na przeciwko niego ogromna scena, na której codziennie odbywały się różnego rodzaju występy i koncerty. Wszelkie światła były zgaszone, więc mało mógł zobaczyć.
- A więc tak to wygląda - szepnął do siebie z nieukrywanym zachwytem. Alyson przewróciła oczami i wstała.
- Okej, chodźmy stąd - rozkazała, szarpiąc za klamkę.
- Te są zamknięte. Ewakuacyjne są otwarte - wychrypiał, drapiąc się nerwowo po skroni. Jeszcze co chwile przechodziły go dreszcze, przez strach, który towarzyszył mi kilka chwil temu. Kiedy Justin miał 7 lat, jego kuzyn zamknął go w pudle na zabawki i od tej pory panicznie boi się małych i ciasnych pomieszczeń.
- Idziesz? - Zapytała, podążając ku drzwiom. Justin wzruszył ramionami od niechcenia i ruszył za dziewczyną.
Chciał się do niej zbliżyć. Czuł potrzebę bycia obok niej cały czas. Chciał zapytać ją o tak wiele rzeczy. Potrzebował wyjaśnienia i zdefiniowania słów, które wyczytał z jej dziennika a kompletnie ich nie zrozumiał - a było ich sporo. Cholernie bolało go to odrzucanie z jej strony. Nie rozumiał tego. Nie potrafił wyjaśnić, ani tym bardziej zaakceptować. Nie wiedział kim był John Carter, oprócz tego, że znaczył dla niej bardzo dużo i to właśnie na nim bazowało jej całe życie. Nie znał powodu jego śmierci. Przeczytał bardzo dużo, lecz wciąż czuł ten niedosyt.
Dokładnie obserwował jej ruchy, gesty. Patrzył na jej pełne, malinowe usta, kiedy mówiła. Nawet jeżeli były to obelgi lub obraza - a najczęściej tak było. Sądził, że będzie umiał czytać pomiędzy wierszami. Chciał ją rozgryźć, rozszyfrować. Ale z każdą minutą, słowem wątpił czy to kiedykolwiek się uda.
- O ile się założyłeś? - Zapytała, budząc go z ciągłych przemyśleń. I choć tak naprawdę nie odrywał od niej wzroku to i tak nie słuchał.
- Ss-Słucham? - Zająknął się, sądząc, że się przesłyszał.
- Pytam o ile się założyłeś z kolegami, o to, czy się z Tobą umówię czy też nie - Powtórzyła, szepcząc.
Wyszła przez wielkie, szare drzwi, którymi wcześniej wchodziła i od razu ogarnęło ją dziwne uczucie. Ziewnęła ociężale, idąc prosto w stronę ulicy.
- Kim ty do cholery myślisz, że jesteś?! - wybuchnął nagle. Niepohamowane i niespodziewane słowa wydobyły się z jego ust i już nie dało się tego cofnąć. Ale czy ich pożałował?
- To ja tutaj zadaję pytania - Alyson przystanęła, patrząc na niego dokładnie. Całkowicie zignorowała jego nagły wybuch, jakby to nigdy się nie wydarzyło.
Justin Bieber też krył tajemnicę. Też miał jakąś przeszłość. Dlaczego się tu wyprowadził? Dlaczego znalazł się tu jakby znikąd? Co do cholery, Justin...
Chłopak pokręcił z głową z niedowierzaniem i odwrócił się w zupełnie przeciwną stronę. Pytanie dziewczyny wbiło mu nóż w serce. Centralnie w sam jego środek. Tylko pytanie.... Dlaczego?
Alyson lekko zdezorientowana, przewróciła oczami i w duchu ucieszona, iż została w końcu sama, ruszyła środkiem ulicy w kierunku swojego domu.
Nim dziewczyna się zorientowała wiatr, który wiał dość mocno jeszcze bardziej wzmógł się a z nieba zaczął lać obfity deszcz. Jakby nigdy nic, po prostu lało. Zimne krople deszczu spływały po jej idealnych, kasztanowych włosach i smukłej twarzy. Przystanęła na moment unosząc głowę ku górze. Oddychała głęboko i przymknęła powieki.
Z lekko przymrużonymi oczami skręciła w zupełnie zaciemnioną uliczkę. Szła pewnie stawiając kroki i już miała skręcić ponownie, kiedy poczuła ciężar przygniatający jej ciało do chłodnej ściany. Pisk, który wydobył się z jej ust, był całkowicie nieplanowany i nawet nie wiedziała dlaczego krzyknęła. Przecież nie bała się. Czyjaś dłoń automatycznie zakryła jej usta.
- Stęskniłaś się za mną Carter? - Usłyszała męski, zachrypnięty głos. Człowiek, który odebrał życie jej brata, stał kilka centymetrów przed jej twarzą i patrzył na nią z wyższością. - Kiedy ostatni raz się widzieliśmy? - Przygniótł ją bardziej i naparł na nią swoim ciałem. Zsunął rękę z jej ust, która natychmiast powędrowała na jej pośladki. Ścisnął je mocno, a jej oczy momentalnie otworzyły się szerzej. - Dwa lata czekałem i tym razem już jesteś MOJĄ Alyson - Syknął. Stała jak wryta patrząc na niego z niedowierzaniem. Nick Somers? Tutaj? Czy to rzeczywiście ten sam człowiek? Czy to sen do cholery? Alyson Carter, zrób coś...
Od autorki: Przepraszam, że tak długo to trwało, no ale cóż. I rozdział jest krótszy niż inne, ale nie miałam pomysłu jak go rozpisać. OBIECUJĘ, że następny pojawi się do piątku. I będzie o wiele, wiele dłuższy. Kocham Was i dziękuję za miłe słowa.
- Chyba żartujesz - prychnął Justin, kiedy spojrzała na niego jednoznacznie.
- Ja nie mam zamiaru spędzić tu ani chwili dłużej - wzruszyła ramionami i usiadła, spuszczając nogi w dół, wzdłuż dziury.
Chwyciła drabinę po bokach i postawiła stopę na pierwszym szczebelku.
- Czekaj! - chłopak próbował zatrzymać ją na siłę. - Mam klaustrofobie - wysyczał.
- Co mnie to obchodzi, Bieber - warknęła, stawiając kolejne kroczki. Justin westchnął ciężko i patrzył na wyczyny dziewczyny, podpierając ręce na kolanach.
- Nie zrobię tego - wzruszył ramionami i zobaczył, że głowa dziewczyny całkiem znika z pola widzenia. - Kurwa,kurwa,kurwa - syknął do siebie i odwrócił swoją sylwetkę, chwytając się drabiny - Zapłacisz mi za to - krzyknął w dół.
Niepewnie stawiał stopy na pojedynczych, zardzewiałych szczebelkach.
- Nawet nie wiesz dokąd to prowadzi - wykrzyczał, będąc co najmniej 7 schodków przed nią. Nie usłyszał odpowiedzi ze strony dziewczyny. Kurczowo trzymał się śliskiej drabiny, oddychając głośno. Z jego ust co chwile wypadały jakieś przekleństwa, sygnalizujące o jego zdenerwowaniu.
Będąc już przy samym końcu, przymknął powieki i zsunął nogi w dół. Puścił rękoma szczeble i zeskoczył.
- Cholera - syknął.
- Dłużej się nie dało? - Spytała, siedząc na czerwonym foteliku i ziewając niecierpliwie.
Justin rozejrzał się po dużym, ciemnym pomieszczeniu. Wszędzie były takiego samego wyglądu krzesełka, a na przeciwko niego ogromna scena, na której codziennie odbywały się różnego rodzaju występy i koncerty. Wszelkie światła były zgaszone, więc mało mógł zobaczyć.
- A więc tak to wygląda - szepnął do siebie z nieukrywanym zachwytem. Alyson przewróciła oczami i wstała.
- Okej, chodźmy stąd - rozkazała, szarpiąc za klamkę.
- Te są zamknięte. Ewakuacyjne są otwarte - wychrypiał, drapiąc się nerwowo po skroni. Jeszcze co chwile przechodziły go dreszcze, przez strach, który towarzyszył mi kilka chwil temu. Kiedy Justin miał 7 lat, jego kuzyn zamknął go w pudle na zabawki i od tej pory panicznie boi się małych i ciasnych pomieszczeń.
- Idziesz? - Zapytała, podążając ku drzwiom. Justin wzruszył ramionami od niechcenia i ruszył za dziewczyną.
Chciał się do niej zbliżyć. Czuł potrzebę bycia obok niej cały czas. Chciał zapytać ją o tak wiele rzeczy. Potrzebował wyjaśnienia i zdefiniowania słów, które wyczytał z jej dziennika a kompletnie ich nie zrozumiał - a było ich sporo. Cholernie bolało go to odrzucanie z jej strony. Nie rozumiał tego. Nie potrafił wyjaśnić, ani tym bardziej zaakceptować. Nie wiedział kim był John Carter, oprócz tego, że znaczył dla niej bardzo dużo i to właśnie na nim bazowało jej całe życie. Nie znał powodu jego śmierci. Przeczytał bardzo dużo, lecz wciąż czuł ten niedosyt.
Dokładnie obserwował jej ruchy, gesty. Patrzył na jej pełne, malinowe usta, kiedy mówiła. Nawet jeżeli były to obelgi lub obraza - a najczęściej tak było. Sądził, że będzie umiał czytać pomiędzy wierszami. Chciał ją rozgryźć, rozszyfrować. Ale z każdą minutą, słowem wątpił czy to kiedykolwiek się uda.
- O ile się założyłeś? - Zapytała, budząc go z ciągłych przemyśleń. I choć tak naprawdę nie odrywał od niej wzroku to i tak nie słuchał.
- Ss-Słucham? - Zająknął się, sądząc, że się przesłyszał.
- Pytam o ile się założyłeś z kolegami, o to, czy się z Tobą umówię czy też nie - Powtórzyła, szepcząc.
Wyszła przez wielkie, szare drzwi, którymi wcześniej wchodziła i od razu ogarnęło ją dziwne uczucie. Ziewnęła ociężale, idąc prosto w stronę ulicy.
- Kim ty do cholery myślisz, że jesteś?! - wybuchnął nagle. Niepohamowane i niespodziewane słowa wydobyły się z jego ust i już nie dało się tego cofnąć. Ale czy ich pożałował?
- To ja tutaj zadaję pytania - Alyson przystanęła, patrząc na niego dokładnie. Całkowicie zignorowała jego nagły wybuch, jakby to nigdy się nie wydarzyło.
Justin Bieber też krył tajemnicę. Też miał jakąś przeszłość. Dlaczego się tu wyprowadził? Dlaczego znalazł się tu jakby znikąd? Co do cholery, Justin...
Chłopak pokręcił z głową z niedowierzaniem i odwrócił się w zupełnie przeciwną stronę. Pytanie dziewczyny wbiło mu nóż w serce. Centralnie w sam jego środek. Tylko pytanie.... Dlaczego?
Alyson lekko zdezorientowana, przewróciła oczami i w duchu ucieszona, iż została w końcu sama, ruszyła środkiem ulicy w kierunku swojego domu.
Nim dziewczyna się zorientowała wiatr, który wiał dość mocno jeszcze bardziej wzmógł się a z nieba zaczął lać obfity deszcz. Jakby nigdy nic, po prostu lało. Zimne krople deszczu spływały po jej idealnych, kasztanowych włosach i smukłej twarzy. Przystanęła na moment unosząc głowę ku górze. Oddychała głęboko i przymknęła powieki.
Z lekko przymrużonymi oczami skręciła w zupełnie zaciemnioną uliczkę. Szła pewnie stawiając kroki i już miała skręcić ponownie, kiedy poczuła ciężar przygniatający jej ciało do chłodnej ściany. Pisk, który wydobył się z jej ust, był całkowicie nieplanowany i nawet nie wiedziała dlaczego krzyknęła. Przecież nie bała się. Czyjaś dłoń automatycznie zakryła jej usta.
- Stęskniłaś się za mną Carter? - Usłyszała męski, zachrypnięty głos. Człowiek, który odebrał życie jej brata, stał kilka centymetrów przed jej twarzą i patrzył na nią z wyższością. - Kiedy ostatni raz się widzieliśmy? - Przygniótł ją bardziej i naparł na nią swoim ciałem. Zsunął rękę z jej ust, która natychmiast powędrowała na jej pośladki. Ścisnął je mocno, a jej oczy momentalnie otworzyły się szerzej. - Dwa lata czekałem i tym razem już jesteś MOJĄ Alyson - Syknął. Stała jak wryta patrząc na niego z niedowierzaniem. Nick Somers? Tutaj? Czy to rzeczywiście ten sam człowiek? Czy to sen do cholery? Alyson Carter, zrób coś...
Od autorki: Przepraszam, że tak długo to trwało, no ale cóż. I rozdział jest krótszy niż inne, ale nie miałam pomysłu jak go rozpisać. OBIECUJĘ, że następny pojawi się do piątku. I będzie o wiele, wiele dłuższy. Kocham Was i dziękuję za miłe słowa.
@thankforlovato