poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Two - Stop crying


     - Odstrzelę mu łeb, ani kroku dalej! - Zagroził mężczyzna. Alyson cofnęła się kilka kroków w tył i oparła się o brudną, zimną ścianę starego magazynu. 
     Grzywka opadła jej bezwładnie na spocone czoło a z oka spłynęła jedna, samotna łza. Otarła ją szybko i wpatrywała się w brata, który za wszelką cenę próbował wydostać się z uścisku uzbrojonego mężczyzny. 
- Jakieś ostatnie słowa? - zapytał i bardziej oplótł ręce wokół jego szyi. 
- Daj mi z nią porozmawiać, proszę - szepnął, łamiącym się głosem. 
     Brat dziewczyny był kompletnie bezradny. Nie wiedział czy bardziej bał się śmierci, czy raczej tego, że zostawia na tym świecie siostrę, która bez niego  może sobie nie poradzić. 
- Kończy Ci się czas. - oznajmił, szepcząc mu do ucha. - Tik tak, tik tak - zaśmiał się. 
- Alyson... Obiecaj mi, że się nigdy nie poddasz. Będziesz uparta, odporna. Przestań płakać! Bądź zawsze dzielna i silna. Bądź wolna, nigdy się nie załamuj. Zrób to dla mnie, dla mnie - powtarzał. Jego głos odbijał się od pustych, wyblakłych ścian i niczym dym z papierosa rozpływał się w powietrzu nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
- Tik tak - powtórzył mężczyzna.
- Nie rób jej nic! Zabij mnie, ale nie dotykaj mojej siostry. Mojej kochanej siostry.. - odnosił się do niego wręcz błagalnym tonem co wcześniej wydawało się być niemożliwe. Był zawsze stanowczy i miał w sobie bardzo dużo odwagi. Na każdym kroku pokazywał siostrze jakim to wytrwałym jest człowiekiem. Zawsze... Ale nie dzisiaj. Dzisiaj niemal płakał, niczym dziecko, które miało dostać swoją wymarzoną zabawkę ale rodzice po raz kolejny go zawiedli.
- Tik... - krzyknął.
     Kiedy brunetka już uchyliła usta by coś powiedzieć, zagłuszył ją dźwięk strzału wydobywający się z broni szatyna, prosto w głowę jej brata. - Tak - dokończył. 
     Martwe ciało Johna opadło na ziemie. Oprócz tego pozostała wielka kałuża czarnej jak smoła krwi i rozdzierające się serce dziewczyny. Nie krzyczała ani nie płakała.
     Właśnie odszedł człowiek, który nauczył ją żyć. Nauczył ją marzyć, uśmiechać się. Ale mimo to czuła, że to nie koniec. Że on wróci. Że będzie odwiedzał ją co noc, kiedy tylko spojrzy na ich wspólne zdjęcie, ozdobione w ramkę, którą dostała na swoje 13 urodziny. 
     Jej piękne, niczym brązowe kryształy oczy zgasły właśnie tej nocy. Już nigdy nie mogła patrzeć na świat jak wcześniej.
     Kiedy odzyskała władzę nad swoim ciałem i mogła twardo stanąć na swoich nogach - zaczęła biec. Zaczęła uciekać od tego chaosu, który stworzył jej brat. Chciała pozbyć się wszystkiego co dotyczyło tamtych miejsc i przeszłości. Usłyszała za sobą jeszcze kilka strzałów, które - jak się domyśliła - były skierowane w jej stronę.
     Udało jej się zbiec, uratowała swoje życie i być może, życie innych także? 

      - Cholera jasna. - Szepnęła do siebie po uniesieniu do góry ciężkich i zaspanych powiek. W pokoju panował półmrok.
     Spojrzała na zegarek, który wskazywał 5:30 i leniwie ziewnęła, opierając się na łokciach. 
- Dziś mijają dwa lata. Rozumiesz to? Charlie, mam tego dość... - Dziewczyna z głośnym westchnięciem ponownie opadła bezwładnie na poduszkę i szczelnie zakryła się kołdrą, kiedy usłyszała krzyk swojej matki z sypialni obok.

~&~
     - Justin! Justin wstawaj - mała, blond włosa dziewczynka szarpała chłopaka za rękę. 
Jej oczy były takie piękne, takie inne. Chciał je mieć, chciał je posiadać na własność. Nigdy nie widział niczego piękniejszego. Śnił tylko o nich, myślał tylko o nich. Mógłby oddać wszystko, tylko po to by zerknąć w nie jeszcze raz. Chociażby przelotnie, chociażby... Jej oczy...
     - JUUSTIN! - Krzyknęła dziewczynka, tupiąc nóżką o drewnianą podłogę. Justin szybko uniósł powieki, oddychając ciężko. 
- Mama Cię woła, zaraz spóźnisz się do szkoły. Wstań wreszcie. - Rozkazała blondynka. Chłopak usiadł na łóżku, przecierając oczy i ziewnął ociężale. 
- Już no - mruknął cicho. 
     Przez całą noc, pragnął by ogarnęła go senność, lecz na marne. Jeszcze nigdy nie nachodziły go tak dziwne myśli. Zasnął dopiero nad ranem, kiedy musiał już praktycznie wstawać. 
      Ziewnął jeszcze raz i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni.
- Wiesz co jest dzisiaj? - Zapytała jego matka na wstępie. 
- Hm? - spojrzał na nią zaspany. 
- Urodziny Jazzy - syknęła cicho, nie chcąc by mała blondynka, wchodząca do pomieszczenia usłyszała, by jej starszy, rodzony brat zapomniał o jej urodzinach. 
      Odwrócił się, wziął siostrę na ręce i posadził ją na krzesło. 
- Księżniczko - pocałował ją w czółko, na co cicho zachichotała. - Dziś zabieram Cię do zoo i na lody i na basen i do kina, i gdziekolwiek zechcesz. - Oznajmił, uśmiechając się do 6-latki. 
      Pokiwała twierdząco głową, wyraźnie zadowolona z propozycji brata. 
~&~

Przyśniłeś mi się po raz pierwszy. Akurat dziś. Dużo się zmieniło. Dwa lata, Johnie. Nieważne. Nawet nie płaczę, nie potrafię. Nic się nie stało. Nadal tu jestem. Wybaczam Ci. Wybaczam Ci wszystko - właśnie dziś. Musiałam po prostu do tego dojrzeć. Czasami nie mogę zasnąć. Boję się, że on powróci. A może nie żyje? Może Bóg ukarał go za te wszystkie błędy? Daj mi się uśmiechnąć, Johnie. Daj mi to, czego nigdy nie zaznałam. Tam z nieba. 
         Siedząc pod jednym z drzew znajdujących się koło szkolnego boiska, przymknęła delikatnie powieki i nasłuchiwała radosnego ćwierku ptaków. Odetchnęła głęboko, uśmiechają się do siebie.
Noc, spacer, serce, sumienie, myśli, oczy, oczy, oczy, uśmiech, życie, szczęście, płacz, oddech, sen. 
      Rozglądając się wokół, ujrzała znaną już twarz tego samego chłopaka.
      Justin przygląda jej się już dobre 20 minut, tracąc całą, długą przerwę miedzy lekcjami.
Czasami chcę iść tam do Ciebie, do góry. Mam takie chwile zwątpienia. Wolę już umierać, to na pewno mniej męczące niż ignorowanie tych wszystkich ludzi. Dziś się spotkamy. Przyjdę na cmentarz. Dawno mnie tak nie było, przepraszam. Nie wiem czy Katherine i Charlie tam będą, przykro mi.
         Zamknęła notatnik, położyła tuż obok siebie i odetchnęła głęboko wdychając rześkie powietrze. 
      Spojrzała na zegarek, uświadamiając sobie, że za chwilę będzie dzwonek, oznaczający kolejną lekcje a po niej jeszcze trzy dodatkowe. Wstała i szybko ruszyła w kierunku szkoły. 
      Gdy Justin odprowadził ją wzrokiem do środka budynku, podszedł bliżej drzewa, przy którym wcześniej siedziała Aly.
      Skupił swój wzrok na jednym przedmiocie. Tak to był dziennik Alyson Carter. Stety lub nie, ciekawość wzięła górę.
      Chwycił go do ręki i zaczął kartkować strony, czytając pojedyncze słowa i zdania.
      Strach... Zaczyna się wiosna, Johnie.... Pamiętasz, że miałeś mnie zabrać na wakacje? Spieprzyłeś... Przykro mi.... Dziś się spotkamy... Chciałabym czasami poczuć się jak kiedyś...Wybaczam Ci. Czemu wciąż mnie okłamywałeś? 
      Trzymając w rękach taką rzecz, nawet nie zdawał sobie sprawy ile ona znaczy dla dziewczyny. Kartkował dalej.
       Ale dzięki Tobie jestem silniejsza... Czas... Dom... Do zobaczenia kiedyś tam... Chcę się uśmiechnąć, Johnie... Oczy... Miłość? Przyjdę na cmentarz... Nie tęsknie... Twoja Aly...
       Rozglądnął się jeszcze wokół siebie, upewniając się czy nikt na niego nie patrzy i schował dziennik do małej kieszeni w czarnym plecaku.
       Być może popełnił błąd. Być może zaistniałą sytuacją otwiera nowy rozdział w swoim życiu i w życiu Alyson Carter, nie mając pewności czy ona tego chce.
~&~

      Po skończeniu dodatkowych lekcji, zupełnie nieświadoma niczego brunetka, wyszła ze szkoły później niż inni. 
      Słońce powoli zachodziło, a ona wolnym krokiem ruszyła w stronę starego parku. Znajdowało się tam miejsce - jej miejsce - które jako jedyne z miliona miejsc na świecie dawało jej spokój. Spokój, który tak bardzo kochała. Mogłaby przesiadywać tam wieczność, czekając na koniec swojego życia. 
      Kiedy już miała wejść w głąb parku, usłyszała przerażający krzyk.
      Cieniutki i piskliwy głosik dziecka przeszył jej całe ciało. 
      Szybko odwróciła się i gdy zobaczyła zapłakaną dziewczynkę, która była bliska własnej śmierci, ruszyła z miejsca i biegła w kierunku ruchliwej ulicy. 
      Usłyszała dźwięki klaksonów, lecz żaden z samochodów się nie zatrzymał.
      Ochroniła ją własnym ciałem, kiedy wylądowały na mokrym trawniku, tuż po tym, kiedy zeskoczyła z jezdni z małą blondynką na rękach. 
      Miała nikomu nie pomagać, nikomu miała nie współczuć, miała się w nic nie angażować. Miała być niezauważona.
- Justin, Justin... - krzyczała dziewczynka przez łzy. 
      Kiedy Alyson przyjrzała się jej dokładnie, upewniając się, że jest cała, przytuliła ją do siebie, uciszając. 
- Jazzy - usłyszała za sobą zachrypnięty, męski głos. 
      Justin podszedł do siostry i wziął ją na ręce, wzdychając ciężko, tak jakby wielki ciężar spadł z jego serca. Przytulił ją do swojej klatki piersiowej.
- Ty... - brunetka w końcu odważyła się odezwać, kiedy rozpoznała twarz chłopaka. 
- Ona... - zaczął - ona się zgubiła. Byliśmy w lodziarni, zamawiałem deser i ona zniknęła z mojego pola widzenia.. Ja.. - tłumaczył się drżącym głosem, jakby miał się zaraz rozpłakać.
      Blondynka już uspokojona, cicho łkała na jego ramieniu, wtulając się w jego szyję. 
- Boże, Jazzy - powtarzał brat, głaskając siostrę po włosach. 
      Alyson uratowała człowieka. Zrobiła to. Uratowała życie innej osoby. 
      W kącikach jej oczu, pojawiła się słona ciecz. Ale dziewczyna nie pozwoliła jej spłynąć po rozgrzanych policzkach.
      Zaczęła się cofać. Odeszła z tego miejsca, jakby nigdy nic. Jakby to co zrobiła przed chwilą była najzwyklejszą rzeczą na świecie. Ale muszę wam coś uświadomić. - Nie, to nie była najzwyklejsza rzecz na świecie. Nie w przypadku Alyson Carter. 
      Będąc już kilka przecznic dalej, zaczęła biec w kierunku cmentarza. 
      Przeszła przez wielką, brązową bramę, która oddzielała żywych od zmarłych.  
       Stanąwszy przed grobem brata, znów miała ochotę się rozkleić. 
       Przestań płakać! - usłyszała. Rozejrzała się wokół własnej osi, ale była tam kompletnie sama. 
       Bracie... 
~&~ 

       Po powrocie z ponurego cmentarza, otworzyła drzwi do domu i weszła w jego głąb. 
       Nigdy nie musiała się martwić tym, czy jest późno, czy wcześnie. Nie musiała się martwić czy rodzice akurat wyrażą zgodę na wyjście z domu. Nie musiała się martwić tym, czy dostanie kare. 
       Nie prowadziła trybu życia jak normalna nastolatka. I z pewnością nią nie była. 
       Gdy miała już wbiec po schodach do góry, usłyszała głośne chrząknięcie i odwróciła wzrok w stronę kanapy.
       Zmierzyła Justina od góry do dołu chłodnym spojrzeniem, zupełnie jak za pierwszym razem. I już chciała zapytać 'co on tutaj robi', ale dobrze wiedziała, że nie dowie się tego od swojej matki, która stała na przeciwko chłopaka. Obydwoje najwyraźniej niecierpliwie jej wyczekiwali. 
       Olewając Bieber'a, weszła po schodach, otworzyła drzwi od pokoju i z głośnym trzaśnięciem zamknęła je. 
       Chłopak nie czekając dłużej, pobiegł za nią.
- Alyson... - otworzył drzwi i wszedł do środka jej czterech, granatowych ścian. 
       Nigdy nikogo tu nie było. Nikogo poza samą nią i jej bratem. 
- Nie pozwoliłam Ci wejść - odparła szepcząc. 
       Zignorował jej uwagę i usiadł na jej kremowej pościeli, nie mając zamiaru wyjść. 
-  Nie zdążyłem Ci nawet podziękować - odezwał się, po której chwili ciszy. 
       Dziewczyna podeszła do dużego okna, wpatrując się w przestrzeń za szybą. 
- Z całego serca Ci dziękuję. Uratowałaś ją. Uratowałaś moją siostrę - uśmiechnął się lekko, nie zważając na to, iż dziewczyna nie odwzajemniła gestu, kiedy zauważyła jego uśmiech. 
        Znów zobaczył jej oczy... 
- Chodź ze mną. Gdziekolwiek - poprosił. - Chcę Ci tylko to wynagrodzić. Potem już nie będę wchodził Ci w drogę - zapewnił. - Wtedy John podaruje Ci to, czego tak bardzo pragniesz. Sprawi, że na twojej twarzy pojawi się uśmiech. 
        Powiedział to bez żadnego namysłu. Jakim lekkomyślnym trzeba być, by nie przemyśleć TAKICH słów? Automatycznie tego pożałował i wkopał sam siebie. 


od autorki: mogę zapewnić, że zaczyna się dziać. Dziękuję za tyle wejść i przepraszam, że musieliście czekać tak długo. Kolejny rozdział pojawi się zdecydowanie szybciej. Do napisania xx

@thankforlovato

15 komentarzy:

  1. o ja! ;o no to się porobiło.Uuu... :D
    Ale kurde zajedwabisty rozdział.:D
    Czekam na nn ;)

    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ghdhdhfxjbdjxbdjbdx po prostu nie MOGĘ .. @Justin_My_Booo

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest świetnee! !!!!!! kocham. <3 z niecierpliwością czekam na nn. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. hdadghjsfjhdz nie no nie mogę to było takie hsahjkvfxjg jej nie mogę nawet skleić jednej wypowiedzi ;p ale to przez to, że tak strasznie mi się podobało :)) kocham to opowiadanie :** dziewczyno pisz szybko kolejny rozdział <33 Karola :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww, po prostu cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  6. boski! czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja po prostu czekam na nn ! Świetnie piszesz *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. Popłakałam się. nie mogłam się doczekać tego rozdziału! Jest niesamowity. Wybacz, że bytam, ale kiedy wrócisz do Hayley? Bardzo tęsknię za czytaniem tamtego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskiii *.* Czekam na nowy !;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow ! To opowiadanie ma taką niesamowitą fabułę ! Jesteś świetna ! Proszę, informuj mnie o kolejnych rozdziałach @irresistible_66

    OdpowiedzUsuń
  11. Na prawdę śliczne ;]
    Zazdroszczę Ci, że tak potrafisz świetnie pisać *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to czytałam początek to się rozpłakałam :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy